wtorek, 29 października 2013

Referendum, sukces czy porażka?




Odpowiadając na postawione pytanie w tytule stwierdzam, że nie da się jednoznacznie udzielić na nie odpowiedzi. Dlaczego? Ponieważ sukces byłby gdyby udało się odwołać naszą „carycę” i jej „dwór”. Z kolei nie jest też porażką jak to mawia „kocia brygada” dlatego, że procent jaki opowiedział się za odwołaniem burmistrz i rady spośród mieszkańców biorących udział jest absolutnie przytłaczający dla obecnej władzy.

Czy frekwencja 14% to dużo czy mało? Moim zdaniem trzeba spojrzeć na to z dwóch różnych perspektyw. Po pierwsze, na dziś te 14% to zdeklarowany anty elektorat „dworu”, który w każdej okoliczności zagłosuje przeciw niemu. Nie straszny im „kocicho” po nocach ani nikt inny skalany „dworem”. Jest oczywiście druga strona „medalu”, czyli mieszkańcy którzy:
a)  uwierzyli w kocichowe bajki że odwołanie panującej burmistrz jest równoznaczne z wybraniem radnego Klinowskiego na burmistrza,
b)  zostali w domu ze strachu przed „kocimi brygadami” które rozpowiadały że poznają nazwiska uczestników referendum lub w jakiś sposób powiązani są z „dworem” i nie mogą na dzień dzisiejszy się „wychylić” poza niego ale już za rok do wyborów pójdą bezstresowo,
c)     po prostu zostali w domu z powodu lenistwa lub innych spraw,
d)    nie poszli do referendum bo pojechali na wycieczkę, do pracy, na uczelnię czy w innych sprawach,
e)     nie poszli bo po prostu nie chcieli ale pójdą za rok na wybory.
Ten elektorat oceniam na co najmniej drugie 14%. Sumując daje nam to przynajmniej 28% anty Filipiakowo-Kotarbowego elektoratu w przyszłorocznych wyborach. Przy 44,64% frekwencji jakie mieliśmy w gminie Wadowice w 2010 roku, powiedzmy że będzie ona podobna za rok. Daje to opozycji na realną szansę przerwania tej 20 letniej „pępowiny” w postaci intratnych posadek i dostatniego życia na nasz koszt obecnym „dygnitarzom”. To szansa której nie wolno zmarnować.

Ostatnie pytanie to, czy opłacało się organizować referendum na rok przed wyborami? Odpowiadam – TAK. Dlaczego? Ponieważ referendum ze swojej natury uczy odpowiedzialności za „małą ojczyznę”, dzięki czemu „tworzy się” społeczeństwo obywatelskie chcące mieć wpływ na losy miasta, gminy itd. Dlatego ten rodzaj głosowania jest moim zdaniem najlepszą formą demokracji. Niestety, oczerniany w Polsce przez większość naszych polityków, którzy robią to ze strachu przed obywatelami. Drugim pozytywnym skutkiem referendum w Wadowicach było pokazanie do „gołej kości” tej arogancji, buty, bezczelności oraz gangsterskich metod (zastraszanie, wandalizm, kradzież materiałów referendalnych lub ich zrywanie) stosowanych przez naszą władzę. Sposoby z jakimi walczyły „kocichowe brygady” nadają się do niejednej kroniki kryminalnej. Jestem pewny, że wielu mieszkańcom otworzyło to oczy i udowodniło jakimi obrzydliwymi sposobami trzymają się oni urzędowego „stołka”. Dlatego należą się podziękowania Inicjatorom Referendum i wszystkim Mieszkańcom którzy wzięli w nim udział. Pamiętajcie, koniec panowania „dworu” jest bliski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz