Odpowiadając na
postawione pytanie w tytule stwierdzam, że nie da się jednoznacznie udzielić na
nie odpowiedzi. Dlaczego? Ponieważ sukces byłby gdyby udało się odwołać naszą
„carycę” i jej „dwór”. Z kolei nie jest też porażką jak to mawia „kocia
brygada” dlatego, że procent jaki opowiedział się za odwołaniem burmistrz i
rady spośród mieszkańców biorących udział jest absolutnie przytłaczający dla
obecnej władzy.
Czy frekwencja
14% to dużo czy mało? Moim zdaniem trzeba spojrzeć na to z dwóch różnych
perspektyw. Po pierwsze, na dziś te 14% to zdeklarowany anty elektorat „dworu”,
który w każdej okoliczności zagłosuje przeciw niemu. Nie straszny im „kocicho”
po nocach ani nikt inny skalany „dworem”. Jest oczywiście druga strona
„medalu”, czyli mieszkańcy którzy:
a) uwierzyli w kocichowe bajki że odwołanie panującej
burmistrz jest równoznaczne z wybraniem radnego Klinowskiego na burmistrza,
b) zostali w domu ze strachu przed „kocimi brygadami” które
rozpowiadały że poznają nazwiska uczestników referendum lub w jakiś sposób
powiązani są z „dworem” i nie mogą na dzień dzisiejszy się „wychylić” poza
niego ale już za rok do wyborów pójdą bezstresowo,
c) po prostu zostali w domu z powodu lenistwa lub innych
spraw,
d) nie poszli do referendum bo pojechali na wycieczkę, do
pracy, na uczelnię czy w innych sprawach,
e) nie poszli bo po prostu nie chcieli ale pójdą za rok na
wybory.
Ten elektorat
oceniam na co najmniej drugie 14%. Sumując daje nam to przynajmniej 28% anty
Filipiakowo-Kotarbowego elektoratu w przyszłorocznych wyborach. Przy 44,64%
frekwencji jakie mieliśmy w gminie Wadowice w 2010 roku, powiedzmy że będzie
ona podobna za rok. Daje to opozycji na realną szansę przerwania tej 20 letniej
„pępowiny” w postaci intratnych posadek i dostatniego życia na nasz koszt
obecnym „dygnitarzom”. To szansa której nie wolno zmarnować.
Ostatnie pytanie
to, czy opłacało się organizować referendum na rok przed wyborami? Odpowiadam –
TAK. Dlaczego? Ponieważ referendum ze swojej natury uczy odpowiedzialności za
„małą ojczyznę”, dzięki czemu „tworzy się” społeczeństwo obywatelskie chcące mieć
wpływ na losy miasta, gminy itd. Dlatego ten rodzaj głosowania jest moim
zdaniem najlepszą formą demokracji. Niestety, oczerniany w Polsce przez
większość naszych polityków, którzy robią to ze strachu przed obywatelami.
Drugim pozytywnym skutkiem referendum w Wadowicach było pokazanie do „gołej
kości” tej arogancji, buty, bezczelności oraz gangsterskich metod
(zastraszanie, wandalizm, kradzież materiałów referendalnych lub ich zrywanie)
stosowanych przez naszą władzę. Sposoby z jakimi walczyły „kocichowe brygady”
nadają się do niejednej kroniki kryminalnej. Jestem pewny, że wielu mieszkańcom
otworzyło to oczy i udowodniło jakimi obrzydliwymi sposobami trzymają się oni
urzędowego „stołka”. Dlatego należą się podziękowania Inicjatorom Referendum i
wszystkim Mieszkańcom którzy wzięli w nim udział. Pamiętajcie, koniec panowania
„dworu” jest bliski.