sobota, 27 kwietnia 2013

Stanowisko w sprawie uboju rytualnego



Ruch Palikota jest przeciwny rządowej propozycji legalizacji rytualnego uboju zwierząt. Uważamy, że nie istnieje żadna akceptowalna metoda uśmiercania zwierząt bez pozbawiania ich świadomości. Nieprawdą jest, że jeśli zrezygnujemy ze stosowania obrotowych klatek przy uboju rytualnym, to spowoduje to złagodzenie przeraźliwego koszmaru jaki przeżywa nieogłuszone zwierzę, któremu podcięto gardło. Niestosowanie obrotowych klatek w niczym nie umniejsza faktu, że ubój rytualny polega na powolnym wykrwawianiu i duszeniu się świadomego zwierzęcia. Nie wyrażamy zgody aby we współczesnym cywilizowanym świecie zwierzęta cierpiały z powodu dogmatów którejkolwiek religii. Ruch Palikota jako partia świeckiego państwa uważa, że nie powinno się ustawowo regulować kwestii obyczajów i praktyk  wspólnot religijnych, tym bardziej jeśli w grę wchodzi łamanie zasad etycznych i działanie wbrew ustawie o ochronie praw zwierząt. Uważamy argumenty o rzekomym ogromnym bezrobociu i stratach  w całej branży mięsnej za mocno przesadzone. W Polsce ubojem rytualnym zajmowało się 20 ubojni, czyli niewielka część całego sektora mięsnego. Tolerowanie okrutnego znęcania się nad zwierzętami przynosi temu sektorowi więcej szkody niż pożytku, tworząc wokół niego aurę barbarzyństwa i patologii.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Budżet partycypacyjny



Temat budżetu partycypacyjnego był już nie raz poruszany przez lokalnych blogerów, u nas natomiast ma swój debiut. Z racji tego, że nasz blog jest jeszcze dość „świeży” i nie było okazji o nim podyskutować, a zatem nadrabiamy stracony czas. Nasze stanowisko w sprawie budżetu partycypacyjnego jest oczywiście jak najbardziej pozytywne, uważamy że im więcej społeczeństwa obywatelskiego, tym lepsza jakość lokalnej demokracji. Dlatego jeśli w następnej kadencji RM będziemy współdecydować o losie gminy, to na pewno postaramy się ten pomysł wprowadzić w życie.

Nie będę pisał czym jest budżet partycypacyjny zwany też obywatelskim, ponieważ bardzo dobrze wyjaśnił to na swoim blogu Obywatel Wadowic (link, link, link). Nadmienię jednak, że nie jest to nowy pomysł, ponieważ jego początki sięgają lat 90-tych XX-go wieku. Wtedy to władze brazylijskiego Porto Alegre postanowiły go wprowadzić dając mieszkańcom możliwość współdecydowania o części wydawanych środków. Idea budżetu stała się w Brazylii bardzo popularna i do 2008 roku powołało go ponad 200 miast. Następnie zaczęto wprowadzać ten pomysł w innych krajach Ameryki Południowej i do roku 2010 liczba miast na kontynencie posiadających budżet partycypacyjny wynosiła 510. Jeżeli chodzi o Europę, to już 200 miast zdecydowało się wprowadzić niniejszy projekt w życie.

Pierwszym polskim miastem który poszedł w ślady Porto Alegre był w 2011 roku Sopot. Władze podzieliły miasto na 4 okręgi w których odbywają się spotkania mieszkańców z urzędnikami.  Po szeregu spotkań zostaje ogłoszony termin głosowania powszechnego w tych okręgach. Po zliczeniu głosów najlepsze projekty zostają wcielane w życie. Dzięki temu wiele inwestycji w mieście zostało zrealizowanych, a kolejne są w trakcie realizacji. Kolejnymi miastami które wprowadziły budżet obywatelski w 2012 roku były: Elbląg, Gorzów Wielkopolski, Poznań, Zielona Góra. Następne już przygotowują się do wprowadzenia tego typu rozwiązania, a są to: Bydgoszcz, Chorzów, Dąbrowa Górnicza, Kędzierzyn – Koźle, Gdańsk, Łódź, Płock, Radom, Tarnów, Toruń, Wrocław. Z kolei urzędnicy w Katowicach i Warszawie debatują nad jego wprowadzeniem.

Jednym z najważniejszych argumentów jaki przemawia za budżetem partycypacyjnym jest dialog pomiędzy mieszkańcami a władzą. Ponieważ mieszkańcy spotykają się na zwołanych przez magistrat zebraniach debatując, dyskutując i zgłaszając swoje propozycje na zagospodarowanie części miejskich środków. Budżet partycypacyjny ma tę przewagę nad konsultacjami społecznymi, że projekt który zyska największe poparcie wśród mieszkańców jest wiążący dla władz i musi być zrealizowany. Aby jego idea przynosiła pozytywne efekty, musi być powtarzana co roku. Ponieważ tylko wtedy osiągnie odpowiednią jakość oraz zasięg oddziaływania, który z każdym rokiem będzie większy.

Jeżeli chodzi o cele budżetu partycypacyjnego (obywatelskiego), to można je podzielić na cele główne i pośrednie.
Do celów głównych zaliczamy:
  • wspieranie procesu decentralizacji władzy,
  • budowanie zaufania mieszkańców do samorządu,
  • przyczynianie się do niwelowania dystansu pomiędzy rządzącymi i mieszkańcami,
  • promowanie innowacyjności i przedsiębiorczości.
Z kolei do celów pośrednich należą:
  • aktywizacja mieszkańców,
  • tworzenie społeczeństwa obywatelskiego,
  • poprawa jakości życia w mieście,
  • zwiększenie przejrzystości procesu zarządzania środkami publicznymi,
  • nadanie równorzędnej roli mieszkańcom z urzędnikami w podejmowaniu decyzji,
  • demokratyzacja procesu decyzyjnego,
  • zmiana relacji między lokalną władzą, a społeczeństwem obywatelskim budując dialog,
  • angażowanie grupy i środowiska, które do tej pory nie uczestniczyły w debacie publicznej,
  • przeniesienie środków do grup społecznych, obszarów najbardziej potrzebujących,
  • wspieranie zrównoważonego rozwoju miasta pod względem ekonomicznym, społecznym, środowiskowym, kulturowym.

Widać zatem jak wiele korzyści można osiągnąć wprowadzając budżet obywatelski w naszym mieście. I najważniejsze, zadaniem budżetu partycypacyjnego NIE JEST odwrócenie się mieszkańców od urzędników, wręcz burzy tę „ścianę” postawioną między nimi. Tworzy on tak bardzo potrzebny dialog pomiędzy obiema stronami. Dlatego mówiąc o budżecie partycypacyjnym, że jego wprowadzenie storpeduje pracę Rady Miejskiej jest nic innym jak czystym populizmem i strachem przed mieszkańcami. 

Tekst napisany na podstawie:
  1. Ruch Palikota, „Budżet Partycypacyjny (obywatelski)” – prezentacja multimedialna.
  2. Badania Wojciecha Kębłowskiego - doktoranta Universite Libre de Bruxells, absolwenta międzynarodowych studiów miejskich 4cities na uniwersytetach w Brukseli, Kopenhadze, Madrycie i Wiedniu.

środa, 3 kwietnia 2013

Miasto straconych szans


Wczorajszy materiał na TVN24 potwierdził niestety postawioną przeze mnie tezę w tytule. Chociaż z drugiej strony czego się miałem spodziewać? Żadne czary i iluzje nie pomogą już Carycy i jej Kocichowi nikomu zamydlić oczów, ponieważ cała Polska widziała efekt ich „radosnych” rządów. Niestety szanowni państwo, jeśli się coś spieprzyło, trzeba to przyjąć na tzw. „klatę” i odpowiedzieć na pytania dziennikarki a nie okopywać się i zasłaniać tarczą w postaci Krzysia-Pogodynki. Prawda jest dla was okrutna, nie wykorzystaliście szansy danej od losu.

Przyjeżdżając do Wadowic jako turysta sam zastanawiałbym się gdzie jest to słynne papieskie muzeum, gdzie informacja turystyczna, gdzie są pozostałe miejsca związane z Karolem Wojtyłą, co można robić innego w tym mieście poza zwiedzaniem papieskich śladów i zjedzenia kremówki? Wam nawet przez te 20 lat nie chciało się odpowiednio oznakować i wypromować tych miejsc! Ale tak to jest, jak przez tak długi czas jechało się na zasadzie „jakoś to będzie” i bajerze związanej z kremówkami. Nie mówiąc już o bazie noclegowej z prawdziwego zdarzenia, która mogła powstać, przez co ludzie zatrzymywali by się dłużej niż na te 2 godziny. Dzięki temu Wadowice rzeczywiście byłyby doskonałą bazą wypadową w Beskidy, do Krakowa, Zatora czy Inwałdu. Przy dobrej współpracy z tymi miejscowościami można by stworzyć jakiś ciekawy projekt. Do tego potrzeba jednak osoby z „turystyczną” wizją która ma pomysł a  nie „chrześcijańskiego perkusisty”. Ale o czym my mówimy jak dla was problemem jest zorganizować przewodnika, który byłby dostępny dla zwiedzających od zaraz.

Na zakończenie, podejrzewam że jakiś „oburzony” napisze tutaj, że co ja „lewak” z  Palikociarni mam do powiedzenia na temat spuścizny po Karolu Wojtyle. Otóż mam, ponieważ jestem mieszkańcem tego miasta i widzę jak ono umiera, jak szaleje tutaj bezrobocie, chociaż do takiego miasta inwestorzy powinni „walić” drzwiami i oknami. Niestety jest wręcz przeciwnie, ludzie stąd uciekają jak najdalej za granicę lub szukają szczęścia w lepiej zarządzanych miastach, o horrendalnych cenach podstawowych produktów już nie wspomnę. Toteż powinno być dla was potwarz drodzy włodarze że taki „komuch” jak ja to dostrzega, a wy nie. Przy dobrej i rozważnej polityce turystycznej można było wiele skorzystać, niestety nie z tą władzą. Póki co jest to miasto straconych szans…