poniedziałek, 18 lutego 2013

Nudne dwie godziny z ministrem Gowinem



W piątek do Wadowic przyjechał minister Gowin, który ze sprawiedliwością często niewiele ma wspólnego. Spotkanie z mieszkańcami zostało zorganizowane w jednej z sal miejskiej biblioteki. Chcąc zadać kilka pytań ministrowi również i my wybraliśmy się na to spotkanie. Na sali można było dostrzec wielu lokalnych polityków, oczywiście wśród nich nie mogło zabraknąć przedstawicieli magistratu, którzy robili zdjęcia komu popadnie mierząc wzrokiem wszystkich przybyłych „lewaków”.

Jeśli chodzi o samo spotkanie, to niestety wiało ono nudą, minister Gowin już po raz kolejny pokazał, że nie ma zielonego pojęcia o resorcie jakim się zajmuje. Jego wiedza zwłaszcza o polityce narkotykowej jest skandaliczna, co udowodnił odpowiadając na jedno z pytań radnego Mateusza Klinowskiego. Ponadto w ogóle nie ustosunkował się do przedstawionych zarzutów na patologiczne działanie miejscowego samorządu zaprezentowane przez owego radnego. Tak, jakby go to w ogóle nie interesowało, a szkoda bo jest o czym opowiadać.

Spotkanie z mieszkańcami ukazało także inne słabości Jarosława Gowina, a konkretnie jego brak wiedzy o gospodarce. Wiedza ministra na temat tzw. stref ekonomicznych pozostaje wiele do życzenia, bo nazwać je, że są społecznie niesprawiedliwe a inwestorzy w nich  działający są w większości zza granicy, to już przejaw skrajnej niewiedzy. Broniąc przy okazji umów śmieciowych, jakie to one nie są wspaniałe i przez nie, wielu ludzi nie zostało zwolnionych z pracy. No cóż, bez komentarza.

Ciekawe pytania zadał też radny Henryk Odrozek, które dotyczyły m. in. Inicjatywy Uchwałodawczej i Budżetu Obywatelskiego. Jeśli chodzi o to pierwsze to lepiej do tego się nie odnosić, bo pan minister na ten temat nic nie wie. Z kolei o Budżecie Obywatelskim wypowiedział się pozytywnie wbrew lokalnej władzy, która na samą myśl o tym dostaje wiadomo czego…

Na sali padały też inne pytania, z którymi Jarosław Gowin radził sobie raz, lepiej raz gorzej. Niestety nie mieliśmy okazji zadać pytania panu ministrowi, ponieważ czas jaki był  przewidziany dla pytających był skandalicznie krótki i wiele osób wśród także i my nie mogło skorzystać z tego prawa. A szkoda, bo jest o co pytać ministra, zwłaszcza po ostatnim jego blamażu w sejmie dotyczącym związków partnerskich i w ogóle całokształtu jego „twórczości” na ministerialnym stołku. Na pewno dyskusja była by ciekawa, ale cóż…

Mimo tego, że nie zadaliśmy żadnego pytania to i tak zostaliśmy „docenieni” przez asystenta pani burmistrz opisującego to wydarzenie na znanym przez wszystkich portalu. Miejmy nadzieję że jeszcze nieraz nas wyróżnią.

Podsumowując, spotkanie było nudne, niewiele wiedzy człowiek mógł z niego wynieść ale przynajmniej można było zobaczyć zatroskaną minę słynnego już rzecznika pani burmistrz i niedoszłego posła2700, bowiem ostatnio ma wiele powodów aby zatroskanym chodzić…

1 komentarz:

  1. Kolejny blog? Dobrze!:) Właśnie o to chodzi - o aktywność i różnorodność. Powodzenia chłopaki:)

    Będę tu zaglądał.

    OdpowiedzUsuń